poniedziałek, 17 września 2018

Sól kontra SLS i SLES

Jeśli jesteś świadomym konsumentem, z pewnością czytasz INCI i bardzo dobrze!


Dużo mówi się o SLS, SLES - tak, to przed nimi nas straszą. Czy słusznie? Tego dowiemy się za paręnaście lat po stosowaniu obecnych zamienników ;) A tak serio, pozostawiając czarny humor za plecami, o SLS i SLES pisaliśmy Wam już tutaj, gdzie Łukasz ładnie wyłuszczył co to jest i z czym to się je.



W skrócie są to substancje spieniające, wysuszające, mogące powodować łupież lub nawet prowadzić do wypadania włosów.

Ale czy ktoś mówi o zawartości czystej soli w kosmetykach?

Stosunkowo rzadko się to zdarza, można by powiedzieć nawet, że wcale. Właściwie to dzięki marce Cameleo zwróciliśmy na to uwagę ;)

Czysta sól, sól kuchenna, NaCl czyli Sodium Chloride to już zupełnie inna bajka!

Zaraz pokarzemy Wam czym różni się roztwór NaCl od roztworu NaC₁₂H₂₅SO₄ (czyli SLS - sól sodowa kwasu dodecylosiarkowego) oraz roztworu CH₃(CH₂)₁₀CH₂(OCH₂CH₂)nOSO₃Na (czyli SLES - etoksylowany laurylosiarczan sodu).




Roztwór oznacza klarowność cieczy czyli wielkości każdej obecnej cząstki.

Zacznijmy od tego, że sól nie jest środkiem powierzchniowo-czynnym, gdyż nie zawiera części hydrofobowej. Rozpuszczając ją w wodzie przy niskim stężeniu, będzie obecna wszędzie w tym samym stężeniu.

Czego nie możemy powiedzieć o dwóch kolejnych roztworach SLS oraz SLES.

Te związki zawierają części hydrofobowe i hydrofilowe. SLS zawiera dodatkowo część tłuszczową C12 oraz rozpuszczalny w wodzie składnik siarczanowy. Gdy tego typu cząsteczki dodamy w rozcieńczonym roztworze, też otrzymamy klarowny roztwór, ale cząsteczki w przeciwieństwie do zwykłej soli będą rozkładały się inaczej w różnych częściach wody w naczyniu.

Gdy do SLS dodamy wody, obniża się powierzchniowe napięcie. Ma to związek z przejściem cząsteczek na powierzchnię. Tworzą się fazy: powietrze i woda. W ten sposób grupy rozpuszczalne w wodzie wyrównują się w wodzie, a nierozpuszczalne  kierują się na powietrze.

Dużo chemii, prawda?

Nie będziemy w to brnąć dalej.


Uprościmy to.


W kosmetyku sól ma za zadanie zagęścić kosmetyk. Nawet nie myje, tylko zagęszcza.

Jako, że sól jest stosunkowo tania, a nie wnosi niczego szczególnego do samego kosmetyku, to zawartość soli dla producenta to oszczędność na jakości...

Bo wychodzi na to, że płacimy za sól... Dlatego jest to nie fair z punktu widzenia konsumenta, bo ja bym nie chciała płacić za sól jako wypełniacz, tylko za pełnowartościowy produkt.

A jeśli w danym kosmetyku stężenie soli jest wysokie lub nawet bardzo wysokie, wówczas kosmetyk może nas podrażniać i wysuszać skórę czy włosy.


Co do SLS czy SLES...


Nie siejmy paniki, bo jest to kwestia indywidualna. 

Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem! To, czy coś nas będzie podrażniać to kwestia indywidualna, na którą składa się wiele czynników, m.in:

  • wiek,
  • stan skóry,
  • alergie,
  • twardość wody.


SLS oraz SLES - dwa powierzchniowo-czynne składniki, mają za zadanie oczyścić. Dla jednych mogą byś nazbyt agresywne, ale powiemy Wam, że duże znaczenie ma jednak woda.

Bo o ile sam szampon nie zrobi nam wielkiego kuku, to w połączeniu z twardą wodą może być już gorzej... Stąd też wynikają różnice w opiniach, że na jednych dany produkt działa zgodnie z opisem producenta, a drugiemu przyniósł więcej szkody niż pożytku.  


I na koniec ciekawostka o soli!


Są pewne przekonania, że sól dla nas stosowana od zewnątrz może być dobra. W końcu znajdziemy ją i w niektórych peelingach. I tak też skoro już ten internet jest taki nieskończony, możemy gdzie nie gdzie przeczytać o peelingach skóry głowy z wykorzystaniem gruboziarnistej soli morskiej. 

Stosuje się ją w stosunku 3:2 (sól-szampon) i wykonuje masaż. W ten sposób oczyszcza się skórę głowy z toksyn i zanieczyszczeń. Zaleca się taki zabieg wykonywać nie częściej niż 1 w miesiącu. I to zalecenie powinno Wam już dać do myślenia.

Ostatnio pisaliśmy na blogu (TU) o konieczności detoksu skóry głowy z wykorzystaniem peelingów, jednak współcześnie nasze głowy mogą wymagać takiego oczyszczania nawet raz w tygodniu! 

Dlaczego jednak nie powinniśmy takiego peelingu z solą wykonywać częściej???

No właśnie dlatego, że skutkiem ubocznym będzie wysuszenie skóry, a wysuszenie prowadzić może do nadprodukcji sebum, do łupieżu, do łysienia... Zwłaszcza, gdy mamy twardą wodę w domu.

Dlatego lepiej oczyszczać skórę głowy np. glinką i specjalnie do tego stworzonymi liniami, np. linia detoxykująca Cameleo, którą właśnie testuję ;)



A sól morska do stylizacji?


W salonie znajdziecie produkt kierowany do otrzymania tzw. beach look czyli takich lekko kręconych, falowanych włosów. Ta sama sól podkreśla ładnie skręt włosów kręconych, jednocześnie nie obciążając ich.

To mieszanka kilku soli ze składnikiem nawilżającym, by nie przesuszyć zanadto włosów. Osobiście nie polecamy go do codziennego użytku, a jedynie na określone sytuacje, wyjścia, sesje, randki ;)

Coby nie pisać, produkty do stylizacji to produkty do stylizacji. Jeśli nie zamierzamy go zmyć w danym dniu, to lepiej go nie używać.


Czy są kosmetyki bez soli?


Są ;) Dla przykładu seria czterech szamponów Cameleo z keratyną, które w swym składzie nie zawierają soli i są idealne dla osób z wrażliwą skórą głowy ;) Albo szampony linii Natural - one również nie zawierają soli ani SLS czy SLES :)

To jak w końcu z tą solą, SLS czy SLES i kosmetykami?


A no tak, że rozsądnie! Poznaj swoją skórę głowy, swoje włosy. Naucz się ich języka. Posłuchaj co do Ciebie mówią. A mówią wiele. 

Jedne nie obrażą się, kiedy potraktujesz je mocniej kosmetykami z dużą zawartością soli, SLS czy SLES inne od razu zareagują i powiedzą stanowcze NIE w postaci dużo gorszego stanu, przesuszenia, odwodnienia, wypadania i łupieżu...




Tylko już po co przepłacać za tą sól?





Zapraszamy też na nas FANPAGE oraz konto na INSTAGRAMIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz