W przypadku moich włosów nie jest tak łatwo.
Po pierwsze dlatego, że jestem kobietą i wymagam, by kosmetyki, jakie stosuję przynosiły oczekiwany efekt.
Po drugie – moje włosy są dość mocno nadwyrężone okresem ciąży, czasem karmienia, regeneracji całego organizmu po ciąży, zabiegami koloryzacji…
Nie miały lekko ostatnio przez co obecnie wyglądają nijak. A tu nawet czasu na fryzjera nie ma, bo raz, że dziecko, które wymaga 100% atencji 24/7, a dwa, wolny termin u Łukasza w najbliższym czasie nie istnieje…
I tak pomocną dłoń wyciąga do mnie #Goldwell z linią Inner Effect Resoft & Color Live.
Linia przeznaczona jest do włosów zniszczonych licznymi zabiegami, których jak wiecie, wcale nie szczędziłam swoim włosom. I pewnie szczędzić nie będę jak w końcu znajdę chwilę na kolejną szaloną koloryzację! No dobra – po prostu marzę o swoim blondzie, tylko nieco jaśniejszym niż mój naturalny.
Linia Inner Effect Resoft & Color Live składa się z:
- szampon
- odżywka
- spray odżywka utrwalający kolor
- serum w spray’u
- pasta do włosów
Choć nie są to szampony zupełnie pozbawione SLS, oczyszcza włosy i skórę głowy w sposób niezwykle łagodny, regenerując przy tym włos. Jest to możliwe dzięki najnowszej technologii, która działa głęboko we wnętrzu włosa dla jego elastyczności i ochrony koloru.
Do tego ma fajną, delikatną konsystencję, dzięki czemu łatwo się rozprowadza.
Odżywka do spłukiwania świetnie nawilża włosy i je rozdziela, dzięki czemu nie miałam problemów z ich rozczesywaniem zarówno w trakcie pielęgnacji pod prysznicem jak i po, kiedy już je osuszyłam ręcznikiem.
I choć mam bardzo dobrą suszarkę od Remingtona z serii PROtect, to przy obecnym stanie włosów wolę chronić je dodatkowo stosując odżywkę w spray’u bez spłukiwania na jeszcze wilgotne włosy i dopiero zabieram się za ich suszenie. Szybki i łatwy w użyciu, uelastycznia włos, odżywia, dodaje blasku i chroni przed czynnikami zewnętrznymi (UV, zabiegi chemiczne).
Co drugie mycie zamiast odżywki w spray’u stosuję specjalne serum, które intensywnie przywraca kolor moim włosom, również chroniąc je przed blaknięciem głównie przez promienie UV i dopiero potem suszę włosy.
Za to przed jakimś wyjściem np. na randkę z Łukaszem, spędzam w łazience jakieś 5 – 15 minut dłużej.
W końcu nie często nam się to zdarza przy małej, dlatego przed takim wyjściem warto chwilę nad fryzurką popracować. I tutaj sprawdza się świetnie lekki krem modelujący do uzyskania lśniących akcentów i luźnego wiązania włosów (co teraz jest przecież HITem!!!).
A oprócz stylizacji, pielęgnuje i dba o moje włosy ;) Czy może być coś lepszego?
Moje włosy były dość „porowate”, a po całej kuracji regularnego stosowania w końcu udało mi się je wygładzić i wreszcie odzyskały swój blask i kolor :)
Dla ułatwienia życia zostawiam link do sklepu, gdzie można znaleźć profesjonalne kosmetyki do pielęgnacji skóry głowy oraz włosów - HandsomeMen ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz