poniedziałek, 1 października 2018

OMOTENASHI jak miło, że jesteś u nas!

Japonia to przecudny kraj i nie mówię tak, 


dlatego że tam byłam, lub dlatego że tam nie byłam. Bo w sumie to nie byłam i nawet stwierdzenie, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, nie zmieni mojego patrzenia na ten kraj.




Dlaczego?


Wraz z Łukaszem jesteśmy zauroczeni japońską kulturą, a ściślej rzecz ujmując sposobem ich goszczenia. To coś niesamowitego i mimo że praktycznie nie poczuliśmy tego na własnej skórze, to zapoznając się z omotenashi poczuliśmy wspólną więź.

Co to jest omotenashi?


Nikt nie potrafi tego dokładnie przetłumaczyć, ponieważ to nie tyle słowo, co kreowanie pewnej relacji na poziomie gość-goszczący. Przeglądając liczne strony internetowe zapewne znajdziesz wiele przykładów stosowania idei gościnności omotenashi w biznesie, jednak wywodzi się ono z głęboko zakorzenionej tradycji japońskiego picia herbaty, a ściślej rzecz ujmując do szeroko rozumianej opieki nad gościem, któremu serwowana jest herbata w sposób szczególny.





Do tego stopnia szczególny, że znaczenie ma absolutnie wszystko!

Począwszy od pomieszczenia, jego wielkości, koloru, temperatury, zapachu, ozdób na ścianie i wokół, poprzez wybór naczyń, deseru do herbaty, dodatków, a skończywszy na próbie przewidzenia, czego jeszcze mógłby sobie życzyć nasz gość, by czuł się komfortowo, niczym we własnym domu.

Brzmi niesamowicie?

Nie dla nas! My jesteśmy w tej idei do szaleństwa zakochani i żałujemy, że u nas w Polsce nie jest ona na porządku dziennym...

Dlaczego o tym mówię?






Studia kończyłam na kierunku zarządzanie, lecz pierwszego stopnia było to zarządzanie międzynarodowe, a na drugim skupiłam się już głównie na zasobach ludzkich. Jedne i drugie wielu rzeczy mnie nauczyły, choć nie ukrywam, że dalej uważam, iż studia to w dużej mierze teoria, a nie praktyka.
Miałam sporo szczęścia, bo na swej drodze spotkałam osoby różnych narodowości i mogłam poprzez wspólną pracę zobaczyć te różnice oraz wyciągnąć pewne wnioski dot. niwelowania różnic.

Nie zajmuję się HR strice zawodowo, co nie oznacza, że nie miałam okazji być na tym stanowisku przy okazji kilku prac czy współprac. Do tej pory zwracam baczną uwagę na sposób obsługi i w dalszym ciągu w wielu przypadkach mnie ona strasznie irytuje.

Choć zdarzały się pojedyncze przypadki, gdzie w wyniku zafascynowania rewelacyjnym radzeniem sobie pracownika z trudną sytuacją w sposób fenomenalny, podchodziłam do tej osoby i gratulowałam opanowania i profesjonalizmu. Co ciekawe, zawsze dało się czuć lekkie zakłopotanie tej osoby, choć wcale nie powinna być ;)





Ostatnio, w ubiegłym tygodniu byłam w sklepie, gdzie na kasie pracowała nowo zatrudniona osoba (napis na etykiecie mówił, że się uczy). Przede mną było kilku klientów, ale nie to zwróciło moją uwagę.
Byłam zszokowana obsługą. Czy Pani była niemiła? Czy nic nie wiedziała? Nic z tych rzeczy. Werbalnie była miła i wiedziała jak skasować, jednak coś mi nie pasowało. Mimika twarzy wskazywała zupełnie coś innego niż ona mówiła i to nie było ani miłe, ani profesjonalne...

A często w usługach się o tym zapomina, bo nie zna się swojej twarzy, swoich odruchów, a to błąd, o którym mówi się stosunkowo za rzadko!


Dlaczego jest to takie istotne?


Zanim wytłumaczę korzyści płynące ze stosowania kultury omotenashi w swoim biznesie, chciałabym Wam przedstawić dwie piękne sceny z życia, jakie miały miejsce w naszym salonie. Jak wiecie, nie często mam okazję pomagać przy pracy w salonie, bo głównie czas spędzam z Laurą, ale kiedy tylko mam taką okazję, staram się dawać z siebie wszystko!

Ten salon to mój drugi dom! Nie ma co ukrywać! Uwielbiam go! Uwielbiam tu być ;) 





I przede wszystkim właśnie uwielbiam zgadywać jak Ci tu jeszcze dogodzić, by każdy z Was czuł się tu wyjątkowo! I pewnego razu szykując tacę, którą udekorowałam świecą i kwiatami, Pani poczuła się bajkowo jak w najdroższym SPA...

Innym razem, kiedy zabrakło nam wody, czym prędzej pognałam do sklepu. Wracając zaserwowałam wodę najlepiej jak umiałam, a Pani powiedziała, że czuje się jak księżniczka <3

Niby nic, a jednak zostaje w głowie i w sercu takie miłe uczucie, że ktoś dzięki niby tak nieznaczącej pracy może się poczuć cudownie. A jak ktoś czuje się cudownie to i ja się tak czuję! Dobro tworzy dobro :)

A to oznacza, że miejsce w którym pracujemy, staje się wyjątkowe przez nas, przez naszą pracę i dla nas i dla naszych Gości, których często nazywa się Klientami.

Taka forma buduje relacje, tworzy więzi. Bo kiedy wszystkim jest tu dobrze, to wszyscy chcą tu wracać. I osoby pracujące i osoby korzystające z usług i o to w tym wszystkim chodzi. Nic więcej.

Zdaję sobie sprawę, że dla naszej kultury może być to trudne do zaakceptowania, bo byliśmy inaczej wychowywani. Ale szczerze? Czy miło nam, kiedy ktoś na nas krzyczy, robi niemiłą minę, grymas na twarzy, obraża nas? Raczej nie. Nawet jeśli wychodzą pewne niejasności - w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy prawo się mylić - można przecież na spokojnie i z uśmiechem na twarzy wszystko wyjaśnić i naprawić. Po co od razu psuć atmosferę, prawda?




Dlatego, choć się wciąż uczymy, bo nasz salon potrzebuje jeszcze trochę czasu, 
staramy się już dziś gościć Cię w salonie najlepiej jak tylko potrafimy <3





Zapraszamy też na nas FANPAGE oraz konto na INSTAGRAMIE!

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny post! Super

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili.
    Miłego dnia, xx Bambi

    OdpowiedzUsuń