Strony

czwartek, 1 sierpnia 2019

Blaski i cienie zawodu fryzjera: Deprecjacja pracy fryzjera

Od emisji programów dotyczących fryzjerstwa i pracy fryzjera zawód ten nabrał nowego wydźwięku. 


Czy wpłynęło to na poprawę wizerunku tego zawodu w oczach konsumentów?

Trudno jednoznacznie stwierdzić, ponieważ programy te zazwyczaj wyciągają więcej brudów niż to jest potrzebne. Poza tym na planie poszczególnych odcinków da się wyczuć presję związaną z obecnością znanych i lubianych oraz bardziej doświadczonych w tym zawodzie ikon świata fryzjerstwa, co również wpływa albo na większą motywację dla niektórych albo na jeszcze większy stres, bo ktoś patrzy mi na ręce…


Zacznijmy od podstawowego pytania: kto czyli jakie salony zazwyczaj zgłaszają chęć udziału w tego typu programach?


Trudno szukać tam salonów, które mają rzesze swoich wiernych Klientów i dbają o rozwój osobisty i zawodowy swoich podwładnych. Taki program to show i musi się tam coś dziać! Najlepiej, aby były to salony, które na przestrzeni kilku dekad nic nie zmieniały, nie edukowały się, stały w miejscu a ich cenniki oscylowały wokół 15 zł za usługę.

I wtedy mamy SHOW! 

American Dream w wydaniu Polskim!

Trudne sprawy i Dlaczego ja w jednym! 

Leją się łzy, główki fryzjerskie latają w powietrzu, zawartości butelek z kosmetykami wątpliwej jakości rozlewają się po podłodze a myjki stoją prowizorycznie przyklejone na zmurszały już klej do podłogi…

Idealne warunki do perfekcyjnej gry aktorskiej prowadzących program i wystarczająco kiepskie dla amatorów szklanego ekranu czyli naszych fryzjerów-kopciuszków.

Dokładnie tak – fryzjerów-kopciuszków, 

bo fryzjer jest tam przedstawiony jako taka sierota, która się nie zna, nic nie umie, pracuje przez X lat na jedno kopyto i się nie rozwija. Tragedia straszna!

Do tego oprócz kwestii zawodowych często porusza się sprawy prywatne, pojawiają się nerwy, łzy, dodatkowy stres.

Jasne – kiedy obserwujemy nierozwijający się salon, możemy szukać jego przyczyny w sprawach psychologicznych, kiedy jesteśmy... psychologiem! A nie na antenie, przed X tysiącami widzów, będąc czołowym fryzjerem…Takie kwestie są dość delikatne.

Wiadomo, że w Polsce takie ckliwe historie łapią ze serce niejednego. Ale fryzjerzy, którzy z różnych przyczyn wyciągają dłoń, prosząc o pomoc (często jest to pomoc finansowa – remont salonu, doposażenie czy pomoc w promocji biznesu), liczą na to wsparcie. Owszem otrzymują je, ale jakim kosztem...


Idea jest piękna: 

do salonu zabitego dechami przyjeżdżają królowie biznesu fryzjerskiego i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywracają salonowi blask i chwałę, zostawiając po sobie ich rekomendację, mającą za zadanie przyciągnąć rzesze Klientów, za nową, wyższą cenę.

Cena takiego zaklęcia jest spora – musisz Polsce pokazać swoje niekompetencje, braki w salonie, w doposażeniu, wiedzy. Musisz się obnażyć jak na show przystało. Nie każdy jest na to gotowy i nie dla każdego jest udział w takim programie.


Jak czuje się taki nasz kopciuszek z programu czy nawet ten z osiedla bez programu?


No generalnie źle. Nie dość, że do tej pory nie czuł wiatru w żaglach od dawien dawna, to jeszcze spotyka się z krytyką na miarę osiedla czy na antenie na wizji przed całą Polską.

Krytyka ma mobilizować. Szkoda, że nie zawsze tak to działa. Zgodzicie się?

Co więcej, w przypadkach osiedlowych ma nie tyle mobilizować, co zmusić fryzjera do zwrotu poniesionych przez Klienta kosztów (bo on jest przecież nie zadowolony i jak nie zwrócisz pieniędzy, to Ci taaaką opinię zrobi na dzielni i w sieci, że głowa mała i zaraz zwiniesz swój nędzny interes).

A tego typu incydenty zdarzają się coraz częściej i niestety coraz częściej nie z winy fryzjera, a ze świadomości, że dziś można reklamować wszystko i wszystko mieć za friko. Nie wybielamy każdej pracy, tylko sądzimy po sobie w tym względzie. A z własnego doświadczenia wiemy, że wśród tego typu Klientów trafiają się rasowi hejterzy w sieci i naciągacze.

Jak to sprawdzić? 


Wystarczy zobaczyć komu i jakie opinie w sieci wysyłają, a niektórzy wystawiają wszędzie i wszystkim jak leci 1…

To jest wyzysk.
To jest zaniżanie wartości pracy fryzjera.
To jest deprecjacja samego fryzjera.
To jest wypalenie zawodowe, depresja.

Wracając do programów TV – dzięki nim wzrosła świadomość, że można żądać, a nie rozmawiać. Takie programy podkopały wizerunek fryzjera jako autorytetu w branży kreowania wizerunku.

A podkreślmy, że przy takim doborze salonów do programu o to wcale nie trudno.

Teraz Klient, Nasz Pan i Władca poczuł się na tyle doedukowany i upoważniony do sprawdzania, że dziś strach wyrazić swoją opinię. 


W dalszym ciągu króluje też przekonanie, że to lekka praca. 


Niewymagająca, a zatem i nie powinna kosztować za dużo. A mało kto się zastanawia nad tym, że wymaga końskiego zdrowia i głowy chłonnej wiedzy i tworzenia nowości. W jednym czasie pracuje i głową i mięśniami. I tak do 7 dni w tygodniu. Najlepiej od rana do wieczora. Myślisz, że i Ty byś udźwignął ten ciężar fizyczno-psychiczny?

Tylko nie zapominaj o tym, że co chwilę na twoim fotelu siada inna osoba, z innym życzeniem, innym humorem. A Ty za każdym razem musisz być w formie do pracy i do rozmowy. Bawisz i kreujesz.


A Ty ile byś chciał zarabiać, pracując w takim systemie pracy?




Zapraszamy też na nas FANPAGE oraz konto na INSTAGRAMIE!