O co chodzi?
O włosy chodzi właśnie! A konkretnie o to, że one są wszędzie! To już chyba jakaś mania prześladowcza, ale kiedy zaczynasz mieszkać z Fryzjerem pod jednym dachem, zaczynasz się zastanawiać czy aby na pewno mieszkacie tylko we dwoje... Dobra - my akurat we troje, bo jeszcze Laura jest ;)
A skąd ta wątpliwość z tym, ile osób mieszka pod jednym dachem? Ano stąd, że co rusz na swej drodze napotykasz włosy różnej maści, długości, koloru i za nic nie możesz ich dopasować do znanych Tobie domowników. I generalnie zaczyna Cię trafiać szlak! Bo chodzisz i sprzątasz całą masę nieswoich włosów, żeby dziecko nie pochłonęło ich przypadkiem podczas zabawy!
Jak sobie z tym radzić?
Po 1. OPANOWANIE - oddychaj, oddychaj i jeszcze raz oddychaj głęboko, najlepiej policz do 10 a jak trzeba to i do 100, a następnie weź się do roboty... To, że trzeba posprzątać, to oczywiste, ale mówiąc "do roboty" mam na myśli pkt. 3 czyli ROZMOWĘ.
Po 2. SPACER - bierzesz Fryzjera pod pachę i spacerujecie po domu, oglądając jego małych włochatych, już nie żyjących, a mimo to walających się tu i ówdzie przyjaciół.
Po 3. ROZMOWA - tłumaczysz dlaczego Ci towarzysze powinni zostać w salonie a nie u Was w domu i praktycznie pokazujesz jak można tego dokonać, zaczynając od odrębnych ubrań w pracy i innych w domu, a na porządnym prysznicu pod mega ciśnieniem skończywszy.
I po 4. SPRZĄTANIE oczywiście - najpierw porządne odkurzanie, potem jeszcze wydłubywanie poszczególnych włosków, które złośliwie się powczepiają, gdzie nie trzeba i porządne mycie podłogi. I żeby było jasne - niech Fryzjer kilka razy się tak pomęczy, aż w końcu zrozumie istotę punktu nr 3 i weźmie ją sobie głęboko do serca <3
Mamy tu czytelniczki bądź czytelników w podobnej co ja sytuacji?
Jak Wy sobie radzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz